Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster - recenzja gry. Na wezwanie Lucyfera
Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster wraca po latach. Fani gatunku znów mogą wziąć czynny udział w starciu ogromnych sił, które ukształtują dalsze losy świata. Przed Wami recenzja odnowionej wersji klasyka z PlayStation 2, który u nas znany był pod nazwą Shin Megami Tensei: Lucifer's Call.
Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster musi jeszcze poczekać na swoją premierę, przynajmniej tę w Europie. Ta ma nastąpić 25 maja. Wcześniej mogliście zapoznać się z moimi pierwszymi wrażeniami, teraz jednak mogę Wam powiedzieć o wszystkim, z czego składa się omawiana produkcja.
Zanim jednak zacznę, krótka historia serii dla tych niewtajemniczonych. Jej początki serii sięgają 1987 roku, kiedy to pojawiła się pierwsza odsłona znana jako Digital Devil Story: Megami Tensei. Koncept opierał się na trylogii książek z gatunku fikcji naukowej, spod pióra autora imieniem Aya Nishitani. Następne było Digital Devil Story: Megami Tensei II, które znacznie rozbudowywało pierwotny koncept, choć nie zmieniało podstawowych założeń. Była to też gra, która w swojej fabule odcięła się od książek.
W 1992 pojawiła się trzecia gra z uniwersum, o nazwie Shin Megami Tensei. Dwa lata po niej pojawiło się Shin Megami Tensei II. Gra, której remaster recenzuję, pojawiła się dopiero w 2003 roku. Zanim do tego doszło, premierę miało wiele pobocznych odsłon. W międzyczasie swoje życie zaczęła też seria Persona, będąca odłamem Shin Megami Tensei.
Gry z tej serii należą do gatunku jRPG, choć samo to stwierdzenie jest uproszczeniem. To dungeon crawlery, w których głównym założeniem jest przemierzanie labiryntów. Do tego dodajmy losowo następujące walki, które przebiegają w systemie turowym. To co odróżniało ją od pozostałych przedstawicieli gatunku, to możliwość rekrutowania demonów poprzez negocjacje z nimi. Oprócz tego możliwe było tworzenie nowych, poprzez dokonywanie Fuzji.
Jesteśmy w 2003 roku, na rynku jest PlayStation 2, a seria Shin Megami Tensei ma kultowy już status i znacznie większą popularność, choć raczej nie poza Japonią. To dlatego, że nigdy nie opuściła jej granic. Wynika to z wielu nawiązań do religii i przeróżnych mitologii, których seria jest pełna. Shin Megami Tensei: Lucifer's Call to pierwsza odsłona, która pojawiła się poza Krajem Kwitnącej Wiśni.
Z miejsca została doceniona za całokształt i wprowadzenie powiewu świeżości do gatunku. Jako Europejczycy otrzymaliśmy nieco rozbudowaną wersję gry. Pojawiły się między innymi nowe lokacje, dodatkowe zakończenie i postać Dantego z Devil May Cry 2. W Japonii po jakimś czasie pojawiła się jeszcze bardziej dopakowana edycja i to właśnie ona została odświeżona. Dlatego w podstawowym pakiecie zamiast protagonisty serii Capcomu, gościnnie występuje Raidou Kuzunoha - główny bohater Shin Megami Tensei: Devil Summoner: Raidou Kuzunoha vs. The Soulles Army. Niektórym pewnie się to nie spodoba.
Skoro wstęp mamy za sobą, pora przejść do właściwej części recenzji.
Ten świat musi narodzić się na nowo
Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster jako kolejna część post-apokaliptycznego cyklu, rozpoczyna się z dość dużym rozmachem. Sam początek nie zwiastuje niczego szczególnego - nazwany przez nas protagonista zmierza na spotkanie z przyjaciółmi, którzy zamierzają odwiedzić nauczycielkę leżącą w szpitalu. Szybko jednak okazuje się, że coś jest bardzo nie w porządku. Ulice miasta są pozamykane, a sam szpital opustoszały. Nauczycielki też nigdzie nie widać.
Kilka kolejnych wydarzeń prowadzi do końca świata, który przetrwają tylko wybrani. Jednym z nich jest nasz protagonista. Niebawem staje się pół-demonem, pół-człowiekiem, na barkach którego spoczywają losy świata, który ma odrodzić się na nowo. Od nas, na podstawie podjętych w trakcie opowieści wyborów, zależeć będzie jego nowy kształt.
Fabuła to jedna z najlepszych cech omawianej produkcji. Jest świetnie napisana, mocna, zaskakująca i intrygująca. Przy tym wszystkim bardzo angażuje, a wybory i obecność 6 różnych zakończeń przyczynia się do chęci poznania jej w inny sposób. Wybory okazały się dla mnie o tyle trudne, że niejednokrotnie chwilę się zastanawiałem zanim podjąłem decyzję - i później wciąż nie byłem pewny, czy faktycznie w ten sposób chcę to rozegrać.
Na potrzeby recenzji zdobyłem zakończenie "true demon", czyli to wymagające najwięcej, bo dokładnego zwiedzenia wszystkich lokacji (łącznie z pewnym labiryntem), pokonania prawie wszystkich bossów , a co za tym idzie - wielu godzin prób, porażek i szukania sposobów na uniknięcie ich. Zajęło mi to 106 godzin na poziomie normalnym. Przez ten czas ani chwili się nie nudziłem, przywiązałem się do wielu postaci, czy nawet całych grup. Jednymi czasami gardziłem, aby nieco później poczuć litość zmieszaną z obrzydzeniem. To decyduje o sile tej opowieści i choćby z tego powodu warto tę produkcję znać.
Nie mogę na to pozwolić
Shin Megami Tensei: Lucifer's Call to gra, która mocno opiera się na tym z czego seria słynęła od swoich początków. To wciąż dungeon crawler, w którym walki następują losowo, a same w sobie przebiegają turowo. Nowością jest system press-turn, który nagradza wykorzystywanie słabości przeciwnika. Dobrze wykonany atak spowoduje, że atakujący otrzyma dodatkowy ruch. Działa to jednak w obie strony - my możemy wykorzystać to na przeciwnikach, ale oni mogą to samo zrobić naszej drużynie. Dlatego ważne jest odpowiednie przygotowanie, zwłaszcza do walk z bossami.
Tutaj dochodzi kolejna nowość, czyli Magatama. To swoiste pasożyty, które pozwolą naszemu protagoniście nauczyć się nowych umiejętności, ale też wpłyną chwilowo na jego statystyki. Każdy z takich pasożytów ma swoje mocne i słabe strony, dlatego trzeba je odpowiednio dobierać. Nie wspominając o tym, że dostęp do kolejnych zyskujemy dopiero wraz z postępem fabularnym. Te najbardziej efektywne zdobędziemy tylko po pokonaniu sekretnych bossów. W tym wszystkim ważne jest to, że nie możemy nauczyć się wszystkich dostępnych umiejętności. Z czasem będziemy zmuszeni pozbywać się tych, które dotychczas wydawały się niezastąpione. To dlatego, że zarówno nasz protagonista, jak i towarzyszące mu demony mają ograniczoną ilość umiejętności (biernych lub aktywnych), których może się nauczyć. Trzeba to robić rozważnie, bo można stracić dostęp do naprawdę wartościowych talentów, choćby przez nieuwagę.
Skupiam się na walce, ale to ważna część recenzowanego Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster. Na początku nie jest zbyt trudno, choć nic nie stoi na przeszkodzie by polegnąć w kilku pierwszych walkach. Z czasem jest coraz trudniej i jednym z pierwszych przeciwników, który przetestuje nasze zrozumienie systemu, jest Matador. Sam lata temu na nim poległem i początkowo założyłem, że problemem jest zbyt niski poziom mojej postaci i towarzyszących jej demonów. Nic bardziej mylnego. Kluczem do sukcesu jest użycie odpowiedniego pasożyta, który uodporni nas na używane przez adwersarza ataki. Jeszcze lepiej jeśli w drużynie mamy demony na te elementy odporne. Tak jest z większością walk.
Tak jak w poprzednikach, ważnym elementem rozgrywki jest rekrutowanie kolejnych demonów. Możemy to robić poprzez negocjacje z nimi podczas walk, lub poprzez korzystanie z systemu fuzji. Czynność ta jest znacznie bardziej komfortowa niż w oryginalnej wersji. W wydaniu na PlayStation 2 skazani byliśmy na losowe dobieranie umiejętności łączonych demonów. W remasterze możliwe jest samodzielne wybranie tego, co odziedziczy nowy demon - ale tylko z puli umiejętności posiadanych przez mieszane demony, aniżeli wszystkich jakich kiedykolwiek się nauczyliśmy. Dzięki temu mamy wręcz nieograniczone możliwości w tworzeniu prawdziwych bestii, z którymi będziemy nie do zdarcia. Trzeba sobie na to jednak zapracować.
Wszystko to, o czym tutaj rozprawiam powoduje, że Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster to szalenie wciągająca gra. Nie ma tu miejsca na bezmyślne klikanie na komendę podstawowego ataku, czy wieczne korzystanie z funkcji Auto-Battle. Ta ostatnia może szybko okazać się zgubą, jeśli będziemy zbyt nierozważnie z niej korzystać. O tym trzeba się jednak przekonać na własnej skórze. To wszystko pod warunkiem, że nie gramy na poziomie niższym niż normalny. O tym będzie jednak w ostatniej części recenzji, bo Merciful dostępne jest jako darmowe DLC.
To że rozgrywka jest angażująca, wynika również z konstrukcji lokacji. Te początkowe są raczej proste i nie sposób się w nich zgubić. W późniejszych etapach pojawiają się jednak labirynty, których skomplikowanie wynika nie z samej mnogości ścieżek i ślepych uliczek, ale obecności wielu pułapek, które przenoszą na inne piętra. Do tego mamy jednokierunkowe przejścia, czy teleporty. Moją ulubioną lokacją stało się Labirynth of Amala i druga warstwa, gdzie w pewnym momencie trafiłem do wielkiego placu, w którym właściwe ścieżki skrywały niewidziane z daleka ściany. Brzmi jak katorga, ale proces znajdowania właściwej ścieżki nie był zbytnio męczący - pewnie dlatego, że uwielbiam utwór, który w tej lokacji przygrywa.
Nie wszystko jest tym, czym się wydaje
Shin Megami Tensei: Lucifer's Call to kolejna odsłona cyklu, mogąca pochwalić się nietuzinkową stylistyką. Zaczyna się dość skromnie i standardowo, choć już niemal od początku rzucani jesteśmy do miejsc, których charakter jest po prostu niepowtarzalny. Im dalej w las tym lepiej. Duża w tym zasługa podjętej tematyki, symboliki, kulturowych zapożyczeń i poczucia smaku jakim cechują się japońscy artyści pracujący w Atlus.
Na pochwałę zasługują również projekty przeciwników, które utrzymane są w zróżnicowanym tonie. Raczej nie powinno to dziwić skoro jednymi z tematów jakie podejmuje opowiedziana historia, jest przewrót i chaos. Poza tym są nawiązania między innymi do chrześcijaństwa, buddyzmu, twórczości Cronenberga, czy Red Hot Chili Peppers. Jest tego od groma, co po prostu widać. Wszystko to zasługuje na ogromne uznanie.
Genialną ścieżkę dźwiękową przygotował Shoji Meguro, który z serią jest od 1996 roku. Celem kompozytora było pozostanie wiernym charakterowi oryginalnych odsłon, ale też wprowadzenie nowych brzmień. Dostaliśmy więc kilkadziesiąt zróżnicowanych kompozycji, które swoją stylistyką nawiązują do lat 80., utworów z gatunków muzyki gitarowej, czy orkiestralnej. Pozostaje żałować, że nie ma w remasterze menu z bonusami, które pozwoliłoby na odsłuchiwanie muzyki. Tym bardziej, że ścieżka dźwiękowa nie jest dostępna na Spotify, a zakup samego albumu nie należy do łatwych, przynajmniej w naszym kraju.
Ważną nowością w odnowionej wersji jest obdarowanie postaci angielskimi i japońskimi głosami. Świetny zabieg, choć z początku do niektórych głosów nie byłem przekonany. Szybko się to jednak zmieniło. Aktorzy odwalili kawał świetnej roboty i bardzo dobrze oddali charakter postaci, ich emocje oraz ton poszczególnych scen. Przy tym wszystkim warto dodać, że zatrudnione osobistości to po prostu śmietanka, więc fani uniwersum będą zadowoleni. Jeśli natomiast ktoś zechce grać bez kwestii głosowych, może je wyciszyć i ewentualnie nie psuć sobie wspomnień, czy wyobrażeń. Można wyciszyć również muzykę i dźwięki, co też ma swoje zalety. Takich opcji w oryginalnej wersji nie było.
Umiarkowane zadowolenie
Czy mam się do czego przyczepić w kwestii wykonania Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster? Jasne, że tak. Twórcy nie pokusili się choćby o poprawę pracy kamery. W takiej produkcji nie jest to szczególnie uciążliwe, bo nie wymaga przecież zręczności, toteż praca kamery nie może wpłynąć na nic poza samym komfortem. Zwiększono natomiast obszar widzenia, co pozytywnie wpływa na odbiór. Poprawiono również walkę z Mot, która cierpiała na pewnego rodzaju błąd, mocno utrudniający pokonanie przeciwnika. W nowej wersji nie zdążyłem się obejrzeć i było już po walce. Po cichu liczyłem jednak, że twórcy poprawią otrzymywanie żetonów za wydawanie co najmniej tysiąca sztuk złota. Zabrakło mi też opcji automatycznego przewijania dialogów.
Źle działają też niektóre rzeczy - jak choćby wybieranie dziedziczonych umiejętności podczas fuzji i fakt, że nie są zapamiętywane jeśli wrócimy do poprzedniego ekranu. Wskutek czego trzeba za każdym razem dobierać je od nowa, jeśli chcemy sprawdzić różne opcje, lub po prostu upewniamy się, że dokonujemy fuzji na odpowiednich kreaturach. Jest też jeden moment, w którym postać "blokuje" się na schodach i dziwnie się po nich ślizga. Nie wpływa to w żaden sposób na jakość zabawy, ale jednak odrobinę psuje wrażenie.
Niektóre z pobocznych postaci mają nagrane krótkie kwestie - jak choćby Minister - które zlewają się ze sobą jeśli szybko poruszamy się po menu ich usług. Niby nic, ale po dłuższym obcowaniu z grą potrafi zmęczyć, nie wspominając o tym, że po prostu źle to brzmi. Skoro jesteśmy przy brzmieniu, nie mogę pominąć faktu, że rozbrzmiewające utwory są niestety skompresowane przez co po prostu odstają swoją jakością. Na szczęście nie brzmią na tyle źle, żeby kiedykolwiek zacząć męczyć. Z kolei brzydko wyglądają prerenderowane scenki, których rozdzielczość jest skandalicznie niska. Tych na szczęście jest stosunkowo mało.
Na potrzeby recenzji otrzymałem wersję Deluxe posiadającą całą zawartość dodatkową. Dlatego mogłem przetestować również dodatkowe lokacje, których głównym założeniem jest zdobycie przedmiotów, dzięki którym bardzo szybko zyskamy punkty doświadczenia i gotówkę. Bardzo ułatwia to rozgrywkę. W ciągu zaledwie 15 minut można zdobyć kilkanaście poziomów doświadczenia - zaznaczam przy tym, że mówię o późniejszych etapach gry, kiedy zdobycie jednego poziomu, to co najmniej godzina ciągłej walki z najsilniejszymi przeciwnikami. Otrzymanie tych przedmiotów związane jest jednak z pewną dawką szczęścia - ale tego trzeba stosunkowo niewiele. Na 10 walk 7 z nich dawało mi przedmiot, który natychmiast zwiększał poziom. Same lokacje to brzydkie wersje miejsc, które zwiedzamy w wątku głównym. Poza możliwością zdobycia wyżej wspomnianych bonusów nie oferują nic wartościowego.
Słowem podsumowania, Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster to dobra propozycja dla fanów tego klasyka, bo nawet takie osoby dostaną coś nowego. Ktoś, kogo ta produkcja ominęła ma okazję zapoznać się z jednym z najciekawszych przedstawicieli gatunku. Poziom trudności może odstraszać, ale jest przecież Merciful (łatwy poziom trudności) dostępne jako darmowe DLC. Szkoda tylko, że grając w ten sposób zabija się cały fenomen tej produkcji, bo ukończenie jej na tak niskim poziomie nie kosztuje żadnego wysiłku i jest nudne.
Z drugiej jednak strony, poziom trudności można zmieniać w dowolnym momencie poza walką, więc każdy może grać tak jak mu się podoba. Osobiście jednak polecałbym zacząć przygodę od poziomu normalnego. Tym bardziej, że twórcy przygotowali też opcję stworzenia tymczasowego zapisu, co okazuje się szczególnie przydatne podczas pokonywania długich i skomplikowanych labiryntów.
Ogólnie mówiąc polecam, bo każda okazja na powrót do tej wspaniałej generacji i takich gier, jest dobra. Sama produkcja stanowi też dobry wstęp do zapoznania się z tą kultową serią. To wręcz genialna produkcja, która zasługuje na co najmniej 8.5. Koniecznie trzeba sprawdzić, choć może nie w tak wysokiej cenie.
Ocena - recenzja gry Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster
Atuty
- Długi czas gry
- Wysoki poziom wyzwania już na Normal
- Wyjątkowa, świetnie napisana fabuła
- Nietuzinkowa stylistyka
- Genialna ścieżka dźwiękowa
- Angielskie i japońskie głosy
- Zawartość niedostępna wcześniej poza Japonią
- Poprawki i zmiany wpływające na komfort grania
Wady
- Brak lepszej jakości muzyki
- Brak niektórych zmian
- Niska jakość niektórych przerywników
- Zbyt niski poziom trudności w przypadku Merciful
- Dante dostępny w płatnym DLC
Shin Megami Tensei III: Nocturne HD Remaster to powrót jednej z najciekawszych produkcji z gatunku jRPG, dostępnych kiedyś na PlayStation 2. Dobra propozycja dla weteranów, ale i nowi gracze znajdą tutaj swoje miejsce. Dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa. Zabrakło jednak pewnych rzeczy.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych