Kot w butach: Ostatnie życzenie (2022) – recenzja i opinia o filmie (UIP). Gwiazdka z nieba
Po przygodzie z przebiegłym Humptym Dumptym Puszek Okruszek spija śmietankę z kubka pełnego sławy i cieszy się uwielbieniem poddanych wielu królestw. Los jednak płata mu figla i sprowadza go na ziemię, pokazując jak bardzo życie potrafi być przewrotne. By zdobyć szansę na wypowiedzenie najważniejszego życzenia, el Gato stanie przed następnym wyzwaniem. Zapraszam do recenzji animacji „Kot w butach: Ostatnie życzenie”.
Kiedy w 2001 roku po raz pierwszy usłyszeliśmy o produkcji skupiającej się na losach gburowatego ogra, który wspólnie z gadatliwym osłem uratował księżniczkę, nikt raczej nie mógł się spodziewać, że ta seria doczeka się tylu odsłon oraz spin-offów. Po pierwszych seansach stało się jasne – przy budżecie sięgającym 50 mln dolarów „Shrek” zarobił ponad 491 mln dolarów, a widzowie pokochali tę nietypową, ale bardzo zabawną ekipę inspirowaną wieloma bajkami oraz opowieściami dla dzieci. Na kanwie niebanalnych przygód zielonego bohatera DreamWorks Animation opracowało opowieść o Kocie w butach. Od razu po premierze spin-offu główni autorzy – w tym Guillermo del Toro – zapewniali, że prace nad kontynuacją już ruszyły, choć niebawem doszło do pewnych przetasowań wewnątrz przedsiębiorstwa mających niebagatelny wpływ na stan projektu. Fanom puchatego, niebezpiecznego rudzielca, którzy na pamięć znali już odcinki serialu, a chcieli kinowej produkcji, przyszło naprawdę długo poczekać na ponowne spotkanie ulubionego bohatera – ale to powrót w wielkim stylu...
Kot w butach: Ostatnie życzenie (2022) – recenzja filmu (UIP). Kot Legenda
Puszek Okruszek spojrzał śmierci w oczy już wiele razy – największy przeciwnik nadal mu niestraszny, a w życiu liczy się jedno: utrzymanie statusu legendy. Kobiety go kochają, grajkowie wtórują w trakcie każdej suto zakrapianej mlekiem imprezy, wrogowie boją się jego sprytu i ostrych pazurów. Kiedy więc po kolejnej hucznej akcji z olbrzymem znawca mleka i walki na szpady dowiaduje się, że będzie musiał przystopować, bo oto ma już na koncie osiem śmierci, a następna wpadka poskutkuje wiecznym urlopem na cmentarzu, postanawia zagrzać miejsce u pewnej kociary. Łowca przygód cierpi jednak katusze wśród setki innych sierściuchów, spędzając dni na jedzeniu suchej karmy i chodzeniu w ręcznie robionych kapciach – legenda z dnia na dzień przepadła, a główny bohater ma poczucie, że nic dobrego w życiu go już nie czeka. Oj, jak bardzo się myli... Kiedy coraz głośniej robi się o mapie kierującej do magicznej Gwiazdki z nieba, która spełni ostatnie życzenie, rudzielec dobrze wie, czego chce. Goldi, trzy niedźwiadki oraz przerażający Jacek Placek będą mu chcieli w tym przeszkodzić...
Kot w butach nie jest jednak sam, a na jego drodze staje dobrze znana kotka oraz niezwykle łatwowierny i czysty jak łza Perrito – psiak przybłęda, który marzy o przyjaźni i znalezieniu prawdziwego domu. Odnajdując w Puszku upragnionego kompana, postanawia pomóc jemu i Kitty Kociłapce w dotarciu do Czarnego Lasu, co od pierwszych chwil wywołuje same pozytywne emocje. Główny protagonista ma do naprawienia wiele błędów przeszłości, ciągle mierzy się z własną śmiertelnością i Złym Wilkiem, który czeka na chociażby jeden niepewny krok. Recenzowane „Ostatnie życzenie” garściami czerpie z motywu mierzenia się z upływającym czasem i przede wszystkim próbuje odpowiedzieć na pytanie, co jest najważniejsze w życiu. Czy sława, pieniądze lub też przypasowanie się do ogółu są na tyle istotne, że w obecnym świecie wygrywają z prawdziwą przyjaźnią, kochającą rodziną czy pełnym dobrych wspomnień życiem? Droga do Gwiazdki z nieba pozwoli kocurowi nie tylko poznać prawdę o samym sobie, ale zrozumieć, że nawet i dziesięć żyć spędzonych na czymś błahym będzie niczym w porównaniu z intensywnymi latami wśród bliskich. Podobnie jak Perrito, tak Złotowłosa pragnie "prawdziwej rodziny" i chce zaznać szczęścia. Ich przeciwieństwem jest żądny władzy i całej magii główny antagonista Jacek Placek. Trzeba przyznać, że scenarzyści z DreamWorks po raz kolejny wykazali się kreatywnością na najwyższym poziomie, tworząc bardzo dopracowane, wielowymiarowe postacie – zarówno te dobre, jak i złe, a czarny charakter nie tylko kradnie show swoim specyficznym wizerunkiem, ale również upodobaniem do wyjątkowych przedmiotów, których wykorzystanie podkręca wydarzenia, szczególnie w trakcie scen walki.
Z oczywistych powodów najważniejszej przemiany doświadcza kocur ze szpadą, który dojrzewa, staje się pokorny i dobitnie przekonuje się, że ma wokół siebie przyjaciół, na jakich może polegać w każdej chwili. Dzięki temu jego istnienie naznaczone wieloma żywotami jest mniej ważne niż mogłoby się wydawać... Za szereg wątków humorystycznych odpowiada psiak Perro, ale należy także podkreślić, że od pierwszych do ostatnich chwil pała się ogromną sympatią do tej postaci. Pokiereszowany i naiwny kundel jest równie wartościowym członkiem zespołu co Kitty i Puszek – choć nie raz, nie dwa będzie on ratowany z największych kłopotów. Podczas seansu recenzowanej animacji moje serce skradł jednak wątek Goldi i jej nietypowej rodzinki, który stanowi kolejne wartościowe przesłanie „Kota w butach: Ostatnie życzenie”.
Kot w butach: Ostatnie życzenie (2022) – recenzja filmu (UIP). Masz tylko jedno życie, wykorzystaj je
Wizualnie recenzowany „Kot w butach: Ostatnie życzenie” uwodzi od pierwszej do ostatniej minuty. W jednym z wywiadów reżyser Joel Crawford przyznał, że zespół nieco inspirował się stylem uchwyconym w „Spider-Man Uniwersum”, a po propozycji scenarzysty Nate'a Wragga, animatorzy postanowili tchnąć więcej specyficznego stylu starszych animacji do nowej opowieści. I to udało się im pierwszorzędnie! Przygoda jest połączeniem komputerowo przygotowanych scen z elementami tworzonymi ręcznie, nadającymi nieco impresjonistycznego wyrazu – autorzy dopieścili każde ujęcie, a sceny walki, które pomimo swojej dynamiki, nie są aż tak płynne, jak moglibyśmy się tego spodziewać, nawiązują do ujęć z kart baśni i wierszy dla dzieci. Wszystkie pomysły kapitalnie się uzupełniają. Czarny Las, droga wiodąca do Gwiazdki z nieba oraz drastycznie zmieniająca się mapa tak jak zaskakują, na każdym kroku zwracają uwagę szeregiem dopracowanych szczegółów ukazujących ten nietypowy, baśniowy świat.
Dopełnieniem wartkiego scenariusza oraz sfery wizualnej jest dubbing – w oryginalnej wersji usłyszymy takie gwiazdy jak Antonio Banderas, Salma Hayek, Florence Pugh, Olivia Colman czy Wagner Moura, lecz chciałabym także zwrócić uwagę na dobrą robotę, jaką wykonał polski zespół z Wojciechem Malajkatem i Izabellą Bukowską na czele. Polska lokalizacja, choć nie posiada aż tak wielu przebojowych żartów, należy do jak najbardziej udanych. Mimo że w opowieści nie mamy nawet chwili na oddech, fabuła najnowszej animacji jest nieco przewidywalna i przynosi kilka oczywistych rozwiązań. Nie stanowi to jednak zbyt dużej wady, bo w moim odczuciu w produkcjach dla najmłodszych oraz całych rodzin warto kierować się najważniejszymi przesłaniami. A świat, w którym żyje Kot w butach, i tak jest na tyle oryginalny, że warto do niego wracać.
DreamWorks Animation ponownie to zrobiło – wnioski z debiutującego ponad 10 lat temu „Kota w butach” zostały wyciągnięte pierwszorzędnie, a zadanie domowe odrobiono wzorowo. Kiedy wydawać by się mogło, że twórcy świata zielonego ogra nie mają już z czego skorzystać, oni sięgnęli po kolejne opowiastki dla dzieci i przygotowali niezwykle wciągającą oraz emocjonującą historię dotykającą tematu śmierci, korzystania z życia i największej wartości rodziny. Czarny Las odkrył wiele niespodzianek, dzięki którym ani przez moment nie można było się nudzić. Co tu dużo mówić, na taki powrót fani Shreka i Kota w butach właśnie czekali.
Atuty
- Po raz kolejny artyści solidnie czerpali ze świata baśni i opowiastek dla dzieci
- Silni i zwracający na siebie uwagę główni antagoniści
- Akcja, akcja, akcja – tutaj dzieje się naprawdę wiele
- Nie ma czasu na nudę
- Fabuła jest bardzo interesująca
- Efektowny styl artystyczny
- Zakończenie, na które czekało wielu widzów
Wady
- Momentami przewidywalna historia
- Żarty czasami nie domagają
„Kot w butach: Ostatnie życzenie” to znakomita opcja na rodzinny seans, ale nie tylko. Nieco przewidywalna historia posiada szereg ważnych przesłań i morałów na temat wartości przyjaźni, rodziny i miłości – to produkcja, z której wiele wyciągną zarówno najmłodsi, jak i starsi odbiorcy. A sceny walki robią ogromne wrażenie! Kontynuację spin-offu Shreka można śmiało uznać za jedną z lepszych animacji tego roku.
Przeczytaj również
Komentarze (31)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych