The Elder Scrolls, Fallout, Quake, Doom - obecna kondycja największych marek Bethesdy
Zakup przez Microsoft Zenimax Media to jedna z najgorętszych wiadomości ostatnich miesięcy, która stała się źródłem wielu przepychanek między fanami PS5 i nowego Xboksa. Postanowiłem sprawdzić jak wygląda kondycja największych marek i serii, które trafiły pod skrzydła Microsoftu.
Poniżej przedstawiam najbardziej znane marki gier, które po zakupie Zenimax Media będą mogły być rozwijane przez Microsoft.
The Elder Scrolls
Jedna z największych marek należąca do Bethesdy, co doskonale pokazuje sukces piątej części. Do listopada 2016 roku sprzedano ponad 30 milionów egzemplarzy The Elder Scrolls V: Skyrim na wszystkich platformach, a przecież w 2017 gra wyszła też na Nintendo Switcha. Tytuł trafił też na VR, a nie brakuje memów, które pokazują wersję Skyrima z PS6 z 2030 roku. Od czasu piątej części seria doczekała się też wydania The Elder Scrolls: Legends, całkiem nieźle ocenianej darmowej karcianki wydanej na PC, iOS i Androida, choć w 2019 wstrzymano jej rozwój.
Prężnie rozwija się za to od 2014 roku The Elder Scrolls Online, które zakupiło już 15 milionów graczy, a do produkcji cały czas dodawane są nowe regiony i rozszerzania. Oczywiście największe emocje budzi pełnoprawna, szósta odsłona serii zapowiedziana... na E3 2016 przez Todda Howarda. Już wtedy wiadomo jednak było, że na tytuł trzeba będzie poczekać. Na targach E3 2018 Howard zaprezentował wprawdzie krótki zwiastun The Elder Scrolls VI, ale ogłosił jednocześnie, że gra zostanie wydana dopiero po Starfield, którego daty premiery czy choćby większej prezentacji też jeszcze nie znamy.
Fallout
Jedna z moich ulubionych, postapokaliptycznych serii. Nie brakuje oczywiście opinii ortodoksyjnych fanów, że seria skończyła się na dwójce. Jednak zarówno z trójką jak i czwórką bawiłem się bardzo dobrze, a w Fallout 4 wkręciłem się bardzo w budowanie osad i szlaków je łączących. Seria mocno naraziła się jednak fanom przy okazji wydania Fallout 76. To był prawdziwy kabaret związany nie tylko z masą bugów, ale również z kosztującą 200 dolarów kolekcjonerką, w której miała znaleźć się płócienna torba. Ta ostatecznie trafiła na rynek w wersji z nylonu nijak mając się do zdjęć promocyjnych.
PR Bethesdy coraz bardziej się kompromitował oferując w ramach zadośćuczynienia walutę w grze, 500 atomów, osobom, które dostarczą dowód zakupu kolekcjonerki. Co jednak w tej historii najbardziej tragikomiczne - ta kwota nie starczała nawet na zakup wirtualnej, płóciennej torby w grze, która kosztowała 700 atomów. Pojawiły się kolejne memy zmieniające choćby nazwę firmy z Bethesda na Beztesta. Jakby tego było mało gdy ruszył proces wymiany toreb, wyciekły dane klientów z adresami domowymi i danymi kart. Szambo wybiło bardzo mocno.
Fallout 76 jest dziś inną grą niż przy premierze, doszły rozszerzenia, pojawiły się postacie NPC, naprawiono wiele bugów, ale smród pozostał. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że jeśli twórcy zapowiedzą Fallouta 5 rozgrzeje to ponownie fanów. A z racji tego, że po zakupie Zenimax Media pod jednym dachem Microsoftu znalazła się i Bethesda i Obsidian Entertainment - twórcy świetnie przyjętego Fallout: New Vegas - wielu liczy na sequel.
Quake
Quake największe emocje wzbudzał pod koniec lat 90. kiedy to po sukcesie Dooma wielu graczy pokochało gatunek trójwymiarowych strzelanin. Quake był jedną z pierwszych gier, które zdobyły wielką popularność dzięki mrocznemu klimatowi, brutalności, świetnej jak na ówczesne czasy grafice i zabawie w multi. Choć planowano stworzenie konwersji pierwszej części na PlayStation, projekt został skasowany. Gra pojawiła się za to na Saturnie, Nintendo 64 i... Amidze. Kontynuacja i kolejne części to już science fiction pełną gębą opowiadający o konflikcie ludzkości z rasą obcych. Niestety, ostatnia numerowana część gry - Quake 4 - ukazała się na rynku 15 lat temu. Były pracownik id Software i oryginalny reżyser Quake'a, John Romero, wyraził jednak swoje rozczarowanie tytułem.
Nie oznacza to jednak tego, że seria jest martwa. Skupiła się jednak na multiplayerowej zabawie, co zwiastował już wydany w 2008 roku Enemy Territory: Quake Wars czy rozwijany przez lata i portowany na coraz nowsze systemy Quake III Arena. Ostatnia gra z serii, wydane w 2017 roku Quake Champions, skupiła się również na multi, a z czasem udostępniono ją w formule free-to-play. Tytuł nigdy jednak nie trafił na konsole. Czy teraz będzie szansa na pełnoprawną kontynuację? Na razie nie ma niestety ku temu większych przesłanek, choć plotki o Quake 5 pojawiały się już w 2012 roku. I chyba jeszcze przez jakiś czas pozostaną tylko plotkami.
Doom
Jedna z najważniejszych i najbardziej znaczących produkcji w historii naszej branży oraz jeden z protoplastów gatunku FPS, w którym względem Wolfensteina wprowadzono choćby różnicę wysokości na poziomach. Gra skonwertowana na niezliczoną liczbę platform, której jednym z charakterystycznych elementów był arsenał broni w postaci shotguna, chainguna czy piły mechanicznej. Fani długo wyczekiwani na Dooma 4, łykając różne spin-offy w postaci dwóch części DOOM RPG na komórki (połączenie strzelaniny z grą RPG) czy DOOM Resurrection na iOSa.
Zamiast czwórki dostali jednak coś lepszego - "miękki restart" serii w postaci Doom (2016), który jest kontynuacją Doom 64 wydanego w 1997 roku na N64 i ignoruje wiele wątków z DOOM 3 z 2004 roku. Rozwinięciem koncepcji był równie dobrze oceniany Doom Eternal wydany w tym roku, który właśnie doczekał się nowego rozszerzenia. Obie gry uważane są za jedne z najlepszych strzelanin obecnej generacji, stawiając na bezkompromisową zadymę, ogromną dawkę brutalności, wysoki poziom trudności i całkiem niezłą historię. Marka ma się więc doskonale.
The Evil Within
Dwie części survival horroru, gdzie druga odsłona poszła w bardziej otwarte tereny i kładła mocny nacisk na skradanie, to seria, nad którą piecze sprawował Shinji Mikami, ojciec Resident Evil. Bez wątpienia obie części można zaliczyć do jednych z najlepszych honorów ostatnich lat z akcją zza pleców bohatera. W grze nie zabrakło elementów rodem z Silent Hill, ale i eksploracji zainspirowanej nieco The Last of Us. W czasach gdy horrory to przede wszystkim tworzenie kolejnych walking simów The Evil Within smakuje wręcz jak gry tworzone w tym gatunku w czasach, gdy na rynku królowało pierwsze i drugie PlayStation.
Sprzedaż drugiej części gry była słabsza od pierwszej, więc ciężko powiedzieć czy trójka kiedykolwiek powstanie. Studio odpowiedzialne za grę pracuje obecnie nad GhostWire: Tokyo, które mimo zakupu firmy przez Microsoft, będzie tytułem czasowo ekskluzywnym na PlayStation. Osobiście bardzo chciałbym zagrać w trójkę, bo w czasach nieobecności na rynku marki Silent Hill, The Evil Within zapełniało częściowo tę lukę.
Rage
Postapokaliptyczne pustkowia pierwszego Rage i akcja osadzona w 2029 roku (to już niedługo!), gdzie pozostali przy życiu ludzie muszą walczyć z hordami mutantów broniąc ostatnie osady, wzbudzały przed premierą duże emocje. W końcu za grę odpowiadało id Software, weterani gatunku, którzy zmienili branżę. Otwarty świat, zwiedzanie go w pojazdach, brutalność i udany gumplay pozwoliły grze dobić do średniej ocen na poziomie 80%. Nie była to produkcja przełomowa, ale zyskała sporą rzeszę fanów.
Dwójka nie była już takim sukcesem. Tytuł zbierał gorsze noty, a recenzenci wytykali pusty i mniej klimatyczny niż w jedynce świat, schematyczne misje, brak sensownego scenariusza i ciekawych NPC. Rage 2 w samej tylko Wielkiej Brytanii osiągnął zaledwie 25% fizycznej sprzedaży pierwszej części. Mnie osobiście Rage 2 zawiodło, czego np. nie mogę powiedzieć o Borderlands 3, który oferuje podobne klimaty. Rage 3 raczej nie zobaczymy szybko, choć Tim Willits, dyrektor studia id Software, zaledwie kilka dni po ukazaniu się Rage 2 publicznie mówił o tym, że bardzo chciałby stworzyć kontynuację.
Wolfenstein
Legendarna marka. Wolfenstein 3D nazywany jest przez niektórych "ojcem shooterów 3D". Ciężko nawet zliczyć na ilu generacjach można było zagrać w ten tytuł, bo pojawiał się on w różnych formach i wersjach na takich platformach jak Amiga, SNES, 3DO, GBA, Jaguar, PS3 czy iPhone. A dla nas smaczkiem będzie fakt, że w tak przełomowym tytule głównym bohaterem jest B.J. Blazkowicz, amerykański szpieg polskiego i żydowskiego pochodzenia, który walczy w alternatywnej rzeczywistości z nazistami. Chociaż warto też pamiętać, że seria nie zaczęła się od trójwymiarowej części. Na początku lat 80. na rynek trafiły bowiem dwie dwuwymiarowe odsłony uważane przez graczy za protoplastów skradanek.
Historia marki pokrywa się częściowo z Doomem, bo i tutaj mogliśmy zagrać choćby w komórkowe Wolfenstein RPG. I tak jak Doom również Wolfenstein powrócił w glorii i chwale na współczesne systemy. Wolfenstein: The New Order (2014), gdzie poziom oryginalnego Wolfensteina znalazł się w grze jako easter-egg, Wolfenstein II: The New Colossus (2017) oraz dwa dodatki stand-alone nie tylko przypomniały graczom o marce, ale przed wszystkim przyciągnęły rzesze nowych, bo strzelanie do nazistów we współczesnej oprawie przyprawione świetnie wyreżyserowaną historią wypadło wprost wyśmienicie.
W 2019 pojawił się też Wolfenstein: Cyberpilot przeznaczony na gogle VR, ale mimo sporych nadziei tytuł okazał się bardzo przeciętny. Nie zmienia to faktu, że kolejna część gry jest kwestią czasu. Chociaż dość niepokojący jest fakt, że tutaj również sequel sprzedał się gorzej niż pierwsza odsłona odświeżonej serii. Dane ze Steama wskazywały, że Wolfenstein: The New Order kupiło 1 819 928 graczy, podczas gdy po sequel w analogicznym czasie sięgnęło 549 457 osób.
Dishonored
Kolejna duża marka, której korzenie nie sięgają jednak daleko, bo pierwsza odsłona ukazała się w 2012 roku. Arkane Studios i Bethesda wpompowały w uniwersum sporo kasy, bo w przypadku pierwszej części przygotowano choćby animacje służące jako prequel gry czy tytuł na iphone'a. Pierwsza część zachwycała sandboksowym stylem rozgrywki, który umożliwiał wykonanie każdego zadania na wiele różnych sposób. Do tego miasto ogarnięte epidemią i uciskiem arystokratycznych warstw społecznych, które zaprojektował sam twórca City 17 z Half-Life 2.
Sukces gry zaowocował stworzeniem sequela w 2016 roku ocenianego równie wysoko co jedynka, oraz samodzielnego dodatku (Dishonored: Death of the Outsider) rok później. Ciężko powiedzieć czy to jakaś klątwa sequeli czy fakt, że kontynuacje wydawane są zbyt szybko, ale Dishonored 2 sprzedawało się po premierze 38% gorzej niż pierwsza odsłona. Bethesda z pewnością sięgnie jednak po tak uznaną przez krytyków markę, gdy przyjdzie na to odpowiedni czas. Arkane Studios pracuje obecnie nad Deathloop (czasowy ex dla PlayStation), ale w jednym z wywiadów deweloperzy potwierdzili, że mogą jednocześnie zajmować się przynajmniej dwoma produkcjami.
Prey
Pierwsza część Prey ukazała się w 2006 roku i nie była to marka powiązana w żaden sposób z Bethesdą. Ta strzelanina FPP opracowana została przez ekipę z Human Head Studios na mocy kontraktu z 3D Realms i wydana przez 2K Games. Prey używał zmodyfikowanej wersji silnika id Tech 4, a jednym z charakterystycznych motywów gry były portale i zmienna grawitacja. Kontynuacja tytułu to jednak istna epopeja.
Prace nad drugą częścią gry 3D Realms ogłosiło już w 2006 roku, ale robota na dobre ruszyła dopiero w 2009 roku, po tym, jak prawa do Prey przejęło ZeniMax Media, spółka macierzysta Bethesdy. Na początku 2011 roku dowiedzieliśmy się o nowym bohaterze i bardziej otwartym świecie, ale w 2014 Bethesda skasowała projekt stwierdzając, że nie spełnia on oczekiwań. Dwa lata później prace nad grą przejęło Arkane Studios, twórcy Dishonored, którzy zaorali wersję tworzoną przez Human Head tworząc wszystko od podstaw. Gra zebrała przyzwoite noty, choć sprzedaż nie zachwyciła. Detaliczni sprzedawcy zrzucali winę między innymi na to, że Bethesda zdecydowała się wstrzymać wysyłkę kopii recenzenckich mediom aż do premiery gry.
Starfield
Nie jest to wprawdzie seria, ale według słów Bethesdy to jeden z ich największych projektów w historii. Nowe marki sygnowane logiem Bethesdy nie zawsze okazywały się sukcesem, tak komercyjnym jak i pod względem jakości, że wspomnę chociażby Hunted: The Demon's Forge czy Brink, ale Starfield to znacznie większa skala. Tim Howard porównuje grę do nadchodzącego The Elder Scrolls VI. To ma być flagowy tytuł w gatunku science-fiction z ogromnym i złożonym światem.
Obie gry opracowywane są na nowej wersji silnika Bethesdy i otrzymają stworzony od podstaw system animacji. Ba, Todd Howard konsultuje podróże kosmiczne w grze z samym Elonem Muskiem dając nie raz do zrozumienia, że jest to jeden z najważniejszych projektów, jakie na przestrzeni lat stworzyła Bethesda. Czy premiera w przyszłym roku jest realna? Raczej wątpliwe, ale myślę że w 2022 już jak najbardziej.
Przeczytaj również
Komentarze (79)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych